piątek, 18 września 2015

Prolog

   Muzyka
Tak bardzo było mi zimno. Nie czułam własnego ciała, para leciała mi z ust, a kropelki wody zamarzały na włosach. Mimo tego biegłam. Biegłam, starając się uchronić życie. Biegłam, nie chcąc się poddać. Biegłam, choć nogi się pode mną uginały. Biegłam, dla niego... To on mnie dopingował. To on krzyczał, żebym się nie poddawała. To on podnosił, kiedy się potykałam i upadałam. To on szeptał do ucha pocieszające słowa, kiedy sam ledwo utrzymywał się przy życiu. Poświęcał dla mnie wszystko, choć tak naprawdę... kim ja dla niego byłam? Dziewczyną poznaną na statku. Rozpuszczoną pannicą, która mimo miłości jaką ją obdarzył, chciała zostawić i zapomnieć tylko ku uciesze własnej matki. Dziewczyną, którą mógł być, co najwyżej zafascynowany. Ale to mnie pragnął uratować nade wszystko. To mnie osłaniał przed każdym strzałem. Powiedział mi kiedyś, że jestem jego aniołem, który zjawił się w samą porę. Zaprzeczyłam. To nie ja uratowałam jego. Tylko on mnie. Pod każdym możliwym względem.
   Jednego tylko nie mogę sobie wybaczyć. Tego, że nie potrafiłam poświęcić się tak bardzo jak on.
___________________________________________________________
Szczerze mówiąc...
Myślałam, że faza na ten film dawno mi przeszła. Myślałam też, że raczej już na nim płakać nie będę, bo wszystkie możliwe łzy już wylałam, ale się pomyliłam. Oj jak bardzo. Siedzę teraz i pochlipuję, i nie wiem, czy ten prolog do czegokolwiek się nadaję. Mam nadzieję, że tak...
Miłego wieczoru, bo więcej już raczej nie jestem w stanie napisać!

PS. Tutaj zapraszam na moje kilka słów wyjaśnienia. [KLIK]


42 komentarze:

  1. Zaprosiłaś, więc jestem. Szczerze, to dziwne, że zawitałem tutaj tak szybko, bo mi zazwyczaj nie zdarza się być pierwszym, ale mniejsza o to...

    Liczyłem, że po tak długim czasie oczekiwania na prolog, będzie on dłuższy i tu się zawiodłem już w chwili wejścia na blog i załadowania strony. "Takie krótkie? Mam nadzieję, że rozdziały będą dłuższe" - to była moja pierwsza myśl i nie zamierzam jej przed tobą kryć.

    Zabrałem się jednak za czytanie tego króciutkiego prologu, który tak naprawdę nie zdradził nic więcej poza myślenie Róży (dobrze pamiętam imię? Rose?). Szczerze mówiąc nie sądziłem, że chciała zostawić Jacka i chyba o tym wzmianki w filmie nie było, albo nie pamiętam. Szczerze ją rozumiem, choć nie wydaje mi się by działała tylko ku uciesze matki. Jacek nie miał nic, a mężczyzna, z którym była zaręczona mógł ofiarować dobrą przyszłość jej i ich przyszłym dzieciom. Mógł zapewnić im po prostu byt, a Jacek z tego co pamiętam szlajał się po burdelach i rysował kurtyzany, na dodatek tak szybko zaliczył panienkę z dobrego domu... być może w przyszłości miałby kochanki. Nie wybielam jej postępowania, i nie oskarżam jego. Był młody, był mężczyzną, były to inne czasy, inna mentalność i miał swoje prawa i mógł się doszkalać seksualnie, to kobieta powinna być wierna i czekać na tego jedynego. Róża z tego co pamiętam średnio czekała, bo tam była scena bodajże w samochodzie (dobrze pamiętam?).
    Cóż, ona go nie uratowała, ona się nie poświęcała, ona... Nie zgadzam się! Dawała mu siłę, motywacje, choć może to co ich łączyło nie było miłością, a tylko przyjacielską przygodą. Dała mu piękne wspomnienia (gdyby przeżył) i on jej to samo, ale to wcale nie znaczyło, że musiała z nim spędzić całe życie aż po grób by być godną jego pomocy. Być może Jacek był altruistą i lubił się poświęcać i pomagać, może pozwalając mu się - panienkę z dobrego domu - uratować dała mu radość większą niż jakby uratował siebie samego?
    Myślę, że tutaj mógłbym napisać jeszcze dużo, dużo, dużo, ale nie chcę wyprzedzać faktów i oceniać filmu, postępowania filmowych bohaterów, ich relacji i uczuć, bo nie o to chodzi. Ja chcę ocenić opowiadanie i to jak ty ich przedstawisz jest punktem kluczowym. Czekam więc na pierwszy rozdział, bo o prologu nie mogę powiedzieć niczego więcej niż to, że jest krótki, zgrabnie napisany i wprowadza w historię uczuć, emocji, doznań i refleksji, ale nie w fabułę, bohaterów i ich poczynania, a ja właśnie na tę fabułę, bohaterów i ich poczynania najbardziej czekam. Czekam na to co w filmie pominięto, na to czego w filmie nie było.

    Pozdrawiam
    dariusz-tychon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę może od tego, że zaprosiłam Cię dlatego, że mnie o to poprosiłeś. Nie chcę, abyś czuł się do czegokolwiek zobowiązany. :)

      Uważasz, że prolog jest krótki i Cię zawiodłam. Nie zwykłam pisać prologów na 10 stron. Niestety, przepraszam. A to, że tak długo czekaliście spowodowane jest moimi prywatnymi sprawami.
      Hm... Nie rozumiem, dlaczego spolszczasz imiona bohaterów. Akcja rozgrywa się w Anglii, Ameryce i na wodach Atlantyku. Gdzie tu Jacek i Róża? Jack i Rose, mój drogi. :)
      "Jacek nie miał nic, a mężczyzna, z którym była zaręczona mógł ofiarować dobrą przyszłość jej i ich przyszłym dzieciom. Mógł zapewnić im po prostu byt, a Jacek z tego co pamiętam szlajał się po burdelach i rysował kurtyzany, na dodatek tak szybko zaliczył panienkę z dobrego domu... " - Pieniądze są w życiu najważniejsze? Nie rozumiem Cię w tej chwili. To, że znęcał się nad Rose psychicznie, bił i miał za nic jest nieważne, tak? Zaręczył się z nią tylko dlatego, żeby mieć kogo pokazywać na salonach. W sumie, co tam. Najważniejszy jest hajs.
      Co do Jacka... Po jakich burdelach? Gdzie Ty masz GDZIEKOLWIEK pokazane w filmie, że on się szlajał po burdelach? Powiedział coś takiego? To, że podróżował nie znaczy, że zaliczał każdy burdel w każdym mieście. :)
      "Być może Jacek był altruistą i lubił się poświęcać i pomagać, może pozwalając mu się - panienkę z dobrego domu - uratować dała mu radość większą niż jakby uratował siebie samego?" - Tak, uratował ją dla zabawy. Tonący statek, genialny plac zabaw.
      "być może w przyszłości miałby kochanki" - To przykre, że postrzegasz go jako tak beznadziejnego mężczyznę. Prędzej posądziłabym Cala o takie coś.

      Cóż, dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Po pierwsze, to pisząc, że poczułem zawód przez długość prologu, to był komplement, bo styl jest na tyle dobry i pomysł ciekawy, że chętnie przeczytałbym dłuższy wstęp czy też wprowadzenie do tej historii, aby wiedzieć jak bardzo będzie różna od filmu, aby wyłapać coś... coś...
      Ja jestem Polakiem i tak mi jest po prostu łatwiej. Zawsze albo spolszczam imiona, albo nadaje im jakiś przydomek, czy dziwny, momentami nawet prześmiewczy skrót lub zdrobnienie - tak mi jest po prostu łatwiej ich zapamiętać i łatwiej odmienić. W tym przypadku bardziej chodzi o pisownie i odmianę, niżeli o zapamiętanie, bo ich imiona akurat pamiętam.
      Pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale są równie ważne co wszystko inne (nie chodzi o to by mieć miliony, ale by spokojnie i bez stresu żyć). Nie wiem też jaka jest twoja Rose i jak bardzo różni się od tej z filmu. Być może tej twojej bycie ozdobą na salonach odpowiadało, swojego rodzaju łechtały ją spojrzenia innych, którzy zazdrościli Calowi (nie Carlowi?). W końcu nigdy nic nie wiadomo, a w czasach w jakich osadziłaś akcje majątek i pozycja, oraz pozory były niezwykle ważne. W czasach w jakich osadziłaś opowieść mężczyzna też był panem domu i panem kobiety, choć tu już były wyłamania, bo kobiety wtedy zaczynały już walczyć pomału o swoje prawa. Nie wiem jak to było w Anglii i Ameryce, ale np w Hiszpanii kobieta zamężna, bez pisemnej zgody męża nie mogła podjąć pracy ani zapisać dziecka do szkoły. - Taka była historia, tak było i nie wydaje mi się by był sens ten obraz i taką mentalność tamtej epoki zacierać.
      Było powiedziane przy portrecie, kiedy malował Różę, że była kurtyzana, która pieściła go chyba stopami, bo nie miała rąk, czy ustami... nie pamiętam teraz dokładnie, ale taka wstawka była. Być może wysnułem na jego temat wnioski takie "hop hop do przodu", ale na dobrą sprawę ja nie wiem jak chcesz go przedstawić i czy będzie taki sam jak filmowy Jacek, może być zupełnie inny.
      Nigdzie nie napisałem, że uratował ją dla zabawy. Po prostu są ludzie, którzy są altruistami, i którzy gdyby przeżyli, a ktoś nawet prawie im obcy, co utkwił im w pamięci obok nich umarł, to im byłoby trudno z tym żyć i to na tyle trudno, że gdyby mogli cofnąć czas, to woleliby za tą osobę umrzeć i nie mieć wyrzutów sumienia, że jej nie uratowali. Ludzie są różni, mamy różne charaktery i różną psychikę.
      To przykre, że mam takie spostrzeżenia? Z reguły lepiej spodziewać się po ludziach gorszego niż lepszego, bo wtedy lepsze sprawi nam przyjemną niespodziankę, a gorsze negatywnie nie zaskoczy, bo przecież się tego spodziewaliśmy. - Patrzyłaś kiedyś na to w ten sposób?

      Usuń
    3. Nabierz dystans do bohaterów - taka moja rada, bo to że ja nie lubię jakiegoś bohatera, że jego zachowanie mi się nie podoba, nie znaczy, że nie przeczytam opowiadania. Moim zdaniem właśnie na tym to polega, wtedy jest największa zabawa w czytaniu, gdy znajduje się urok w człowieku (postaci), która ma wady. Właściwie to męczą mnie papierowi bohaterowie, tacy wyidealizowani.
      W przypadku Jacka, on mi się kojarzy trochę z moim Williamem - młody chłopak, co umiał kraść (jak się nie mylę Jacek też to umiał), podróżował, zaliczał kobiety (nie oszukujmy się, że nie), ale miał w tym swojego rodzaju urok osobisty, prawość, zdolność do poświęceń, zabawne gesty i dobre pomysły na zabawę, szczególnie tę nieprzyzwoitą. Obaj też zakochali się w kobietach, z którymi nie mogli być ze względu na niski stan urodzenia. Nawet czasy podobne, bo i tu i tu mamy początek XX wieku.
      Nabierz naprawdę dystans do bohaterów, bo to co ty możesz uważać za słuszne, ja mogę uważać za godne potępienia, to co dla ciebie jest romantyczne, dla mnie może być tandetne i to co dla ciebie może być przemocą, dla mnie, patrząc na tamte czasy, może być tylko przywołaniem do porządku, choć nie do końca akceptuje to co robił filmowy narzeczony Rose i mam nadzieję, że tutaj jego postać będzie głębsza, bardziej złożona, i że nie będzie po prostu draniem bez powodu, tylko że jego zachowania, nawet te negatywne będą miały jakieś podłoże, które pozwoli go zarówno osądzić i skazać, jak i momentami wybronić.
      Pamiętaj, że piszesz o początku XX wieku, a nie o naszych czasach. Wtedy klaps nie był przemocą, ani żaden sąd nie rozwiązałby małżeństwa, tylko dlatego, że kapryśna kobieta otrzymała od męża burę czy jeden, siarczysty policzek. Możesz się z tamtymi czasami nie zgadzać, ja też często się z tamtejszą mentalnością i zasadami nie zgadzam, ale takie były i pisząc nie miałem zamiaru ich osładzać.

      Pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie mi dane tutaj zostawić komentarz, i że mnie stąd nie pogonisz.

      Usuń
    4. Oczywiście zawsze możemy też kulturalnie podyskutować i powymieniać się poglądami, a nawet powalczyć na argumenty. To nawet mogłaby być swojego rodzaju ciekawa dyskusja, a przy tym fajna zabawa, bo ja np bardzo lubię dyskutować i poznawać poglądy i opinię innych ludzi, a tutaj historia jest ciekawa z powodu samego czasu akcji w jakim osadziłaś opowiadanie. Były to czasy pojedynków, choćby nielegalnych, ale jednak. Wtedy np narzeczony czy mąż mógł wyzwać kochanka na pojedynek i go zabić i choć pojedynki były nielegalne, to w tym przypadku zdrada byłaby swojego rodzaju czynnikiem łagodzącym... dobra, dobra, już się nie rozpisuje.
      Naprawdę pozdrawiam i jakby coś to zaznaczyłem funkcje powiadamiania o odpowiedzi, więc odpiszę, gdy będzie to konieczne i gdy będę miał czas... bo rozumiem brak czasu i sprawy prywatne i akceptuje, że przez to prolog pojawił się tak późno, i że tak długo kazałaś na niego czekać. Sam chwilami nie wiem w co ręce włożyć i też mam wtedy wszędzie opóźnienia.

      dariusz-tychon.blogspot.com

      Usuń
    5. "Nie wiem też jaka jest twoja Rose i jak bardzo różni się od tej z filmu. Być może tej twojej bycie ozdobą na salonach odpowiadało, swojego rodzaju łechtały ją spojrzenia innych, którzy zazdrościli Calowi (nie Carlowi?). " - Bohaterowie w moim opowiadaniu charakterem nie wiele będą się różnić od tych z filmu. I nie, nie Carlowi. Narzeczony Rose ma na imię Caledon.
      "Było powiedziane przy portrecie, kiedy malował Różę, że była kurtyzana, która pieściła go chyba stopami, bo nie miała rąk, czy ustami... nie pamiętam teraz dokładnie, ale taka wstawka była." - Nieee... Co? o.O Dziewczyna nie miała nogi, a nie dłoni. I Jack wcale nie stwierdził, że go pieściła, po prostu malował częściej jej dłonie niż całe jej ciało, bo uważał je za piękne.
      "To przykre, że mam takie spostrzeżenia?" - Nic takiego nie powiedziałam.
      "Nabierz dystans do bohaterów - taka moja rada, bo to że ja nie lubię jakiegoś bohatera, że jego zachowanie mi się nie podoba, nie znaczy, że nie przeczytam opowiadania. " - Mam dystans do bohaterów, tylko nie rozumiem niektórych Twoich spostrzeżeń. Uważasz, że Jack szlajał się po burdelach, tylko dlatego, że takie były czasy? Nie musiał być podporządkowany temu, co robili inni. I nie, Jack nie miał tendencji do kradzieży. Jeżeli dokładniej oglądałbyś film, wiedziałbyś, że płaszcz, który wziął, potrzebny był mu do dostania się do Rose, a potem po prostu zapomniał go odłożyć. A co do diamentu - został wrobiony, mam nadzieję, że tyle pamiętasz.
      "Wtedy klaps nie był przemocą, ani żaden sąd nie rozwiązałby małżeństwa, tylko dlatego, że kapryśna kobieta otrzymała od męża burę czy jeden, siarczysty policzek." - Bo były to czasy, kiedy rządzili mężczyźni, a kobiety nie miały praktycznie nic do powiedzenia. To, że uderzenie kobiety w policzek nie było przemocą, utarte zostało przez mężczyzn, którzy traktowali kobiety przedmiotowo. Wybacz, ale wątpię, czy którakolwiek kobieta cieszyła się, kiedy zarobiła w twarz od męża. Myślę, że czuła się upokorzona, tak jak inna kobieta w podobnej sytuacji, ale w naszych czasach. I jakoś nic nie tłumaczy zachowań mężczyzn z tamtych czasów, bo uważali się oni po prostu za panów świata, którymi nie byli. Zwłaszcza magnateria, do której należał Cal.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    6. Stwierdziłaś ""być może w przyszłości miałby kochanki" - To przykre, że postrzegasz go jako tak beznadziejnego mężczyznę.". - Nie, nie postrzegam go jako beznadziejnego mężczyznę, Jeśli mowa o Jacku filmowym, to po prostu pewne zachowania mnie w nim drażniły. Nie mogę powiedzieć bym go uwielbiał, ale też nie powiem jednoznacznie, że go nie lubię.
      A więc będzie Pan C. bo nawet nie za bardzo mam pomysł jak spolszczyć Caledon, a Cal od razu mi się kojarzy z jednostką miary xD
      Oj nie, oczywiście, że nie musiał być podporządkowany temu co robili inni. Ludzie byli różni i temu nigdy nie przeczę. Jednak gdzieś te nagie kobiety malował, a nagość nie była wtedy tak powszechna jak teraz. Wtedy kobiety się zakrywały. I z tą nogą... kobietą bez nogi kojarzyło mi się, że była kurtyzaną, ale tu mogłem się pomylić. Uważam, że szybko zaliczył panienkę z bogatego domu, zabrał ją na potańcówę biedaków i uczył pluć przez barierkę - myślę, że nie pierwszy raz postępował podobnie, choć może nie zawsze panna była bogata. Nie wydaje mi się po prostu by był prawiczkiem i by stronił od kobiet. To moje spostrzeżenia i moja opinia, która nie jest do końca pewna, ja tylko przypuszczam.
      Tak, co do diamentu to pamiętam, że został wrobiony. Mam sentyment do tego diamentu, bo moja żona ma go wytatuowanego. Zapomniał odłożyć - być może, ale to nie przeczy, że wziął bez pytania i w chwili zagrożenia. William też w chwilach zagrożenia przywdziewał marynarki gości, pożyczał samochody i inne - umiał kraść, co nie koniecznie znaczy, że było to jego stałą fuchą i traktował to jak pracę. Bardziej po prostu miał smykałkę niż chęci. Oboje byli sprytni.
      Jacka filmowego widziałem jako niedojrzałego chłopca, który nie miał swojego stałego miejsca. Grał w karty, pluł przez barierkę jak menel i chwytał się za seks z kobietą, której nawet nie miał prawa dotknąć, bo mógł tym zaszkodzić nie tylko sobie, ale przede wszystkim jej. Nie był dojrzały, ani rozsądny, nie był też ustatkowany.
      Oj nieprawda, nieprawda. Nie każdy mężczyzna traktował kobietę przedmiotowo i nie każda kobieta nie miała nic do powiedzenia. Zarówno ja wcześniej, tak jak ty teraz trochę generalizowaliśmy i wszystkich wrzucaliśmy do jednego wora. Byli mężczyźni co nosili kobiety na rękach i były kobiety co trzaskały po twarzach swoich mężczyzn - rzadkie zjawiska, ale były.
      Ja się nie będę tutaj wykłócał o poglądy odnośnie nietykalności cielesnej, bo w dużej mierze się z tobą zgadzam, ale bierz pod uwagę, że wtedy też bywały małżeństwa szczęśliwe i mentalność była inna, także tych kobiet. Nie wiem czy wiesz, ale na wsiach polskich mówiło się jeszcze jakieś pięćdziesiąt lat temu "bije bo kocha" i dziwnym było gdy mąż nie bił, i się nie interesował, bo wtedy było tak jakby nie kochał (głupi pogląd, nie na każdej wsi był obecny, ale był i świadczy o tym, że bite kobiety paradoksalnie czuły się kochane przez swych mężów bardziej od tych ignorowanych).
      Postawiłaś pod wątpliwość, czy którakolwiek kobieta uderzona w twarz czuła się inaczej niż dzisiaj. Nie wiem, nie mam pojęcia, ale myślę, że tu duże znaczenie ma od kogo oberwała, jak mocno i za co, bo może czuła się winna i to było swojego rodzaju ulgą, rozgrzeszeniem - lepszy policzek niż wygnanie, może u niektórych to była forma wybaczenia. Nie mam pojęcia jak na to będzie patrzyła Rose i jak to będzie widział Cal. U mnie bohaterowie są różni i widzą to zupełnie inaczej - przykładowo taka Laura Prevost by oddała, choć z góry wiedziałaby że przegra i nie ma z rosłym facetem szans. Oddawałaby tak długo jak starczyłoby jej sił. Rose nie oddała, a poszła płakać do kąta (chyba), więc bardziej przypomina inną moją bohaterkę, która też czuła upokorzenie po policzku od męża. Cal nawet nie był mężem, a już dopuścił się rękoczynu... o Calu oczywiście też nie mam dobrego zdania, tym filmowym Calu, ale jakoś zawsze bardziej utykają mi w pamięci złe postacie i chyba lubię się bawić w "adwokata diabła".

      Usuń
    7. "Uważam, że szybko zaliczył panienkę z bogatego domu, zabrał ją na potańcówę biedaków i uczył pluć przez barierkę - myślę, że nie pierwszy raz postępował podobnie, choć może nie zawsze panna była bogata." - Hm, ja to wszystko postrzegam trochę inaczej. Chciał oderwać Rose od życia, jakie wiodła, bo ona tego pragnęła. Chciał pokazać jej swój świat. Być może nie pamiętasz, ale to akurat nie on chwycił się za seks z Rose. (Jak to brzmi, nie nic xd) Wpadli do zachowanka i zaczęli się wygłupiać w samochodzie. Jack wcale nie pchał się do Rose, tylko usiadł tam, gdzie kierowca. A to, że przeciągnęła go tam, gdzie ona siedziała, i dosadnie kazała mu siebie dotykać sprawiło, że chłopak się nie powstrzymał. Cóż, jakby nie patrzeć, Rose bardzo go pociągała od samego początku. Więc jej też nie można tak wybielać, bo Jack nic bez jej woli nie zrobił.
      Czy był niedojrzały... Hm... Na swój sposób był. Mówiłeś już, że być może był altruistą i nie mógłby żyć z wyrzutami sumienia, gdyby nie uratował Rose. Ale jednak miał świadomość, co się stanie, kiedy zostanie zanurzony w tak lodowatej wodzie. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale próbował się położyć na tej desce obok Rose, lecz kiedy zauważył, że dziewczyna się z niej wtedy zsunie, dał spokój. Poświęcił się świadomie. Wiedział, czym to wszystko grozi. Nawet, kiedy kazał Rose przysiąc, że nigdy się nie podda.
      A pamiętasz scenę, w której wsadził dziewczynę do szalupy, wiedząc, że sam najprawdopodobniej się nie uratuje? Nie można tego tłumaczyć też jako przyjacielskiej przygody. Myślę, że pomiędzy nimi naprawdę zaiskrzyło i poczuli do siebie coś więcej. Gdyby to było tylko przelotne, do zaliczenia, Rose nie wyskoczyłaby z tej łodzi. Nie postanowiła, że w razie czego zginie razem z nim.
      Dlaczego wtedy nie szukała schronienia u matki bądź narzeczonego? Bo miała ich dosyć, a Cala wręcz się brzydziła. Dlaczego po dopłynięciu do portu podała nazwisko Jacka? Myślę, że naprawdę, tak na poważnie się nim zauroczyła, bo o zakochaniu ciężko jeszcze mówić. On był inny. Jego życie było lekkie, niezobowiązujące, ciekawe. A ona takiego życia pragnęła. Miała dość tych utartych schematów, które je otaczyły.
      Ojej, ale się rozpisałam. Przepraszam za ten wywód, ale po prostu ja tak to widzę.

      Usuń
    8. Tylko my cały czas debatujemy o filmie i może taką rozmowę powinniśmy przenieść na stopę prywatną, bo nieco śmiecimy w komentarzach ;-)
      Ja nie przeczę, że masz rację, bo może i masz, z wieloma rzeczami i przypuszczeniami się zgodzę. Matki miała dość, Pana C także, ale jak długo dałaby radę żyć tak niezobowiązująco i lekko, z dala od salonów, gdyby im się udało oczywiście?
      Ja lubię Titanica, ale jako film katastroficzny, bo jako romans... w romansach wolę bardziej złożone postacie, takie gdzie coś nie jest z góry założone i narzucone oglądającemu (ciężko o taki film).
      Po twojej wypowiedzi myślę, że masz duszę romantyczki, a ja jestem realistą i wydaje mi się, że wcześniej czy później Rose zatęskniłaby może nie aż do takiego bogactwa, co do spokoju, no bo ile się można bawić, tańczyć i grać w karty? Być może wypomniałaby Jackowi brak wykształcenia, on jej rozpuszczenie i kaprysy... życie, pojawiłoby się życie, gdzie w obliczu zagrożenia choć to życie było najważniejsze, to tego wszystkiego innego co w życiu ważne zabrakło (chyba za bardzo metaforycznie, ale myślę, że mnie zrozumiesz).
      Titanic miał być ciężką katastrofą i lekkim romansem i ja tak ten film traktuje. Twoje opowiadanie mam nadzieję, że mnie zaskoczy i będę miał możliwość potraktować je inaczej, spojrzeć na nie innym kątem.

      Jakbyś jeszcze chciała podebatować o filmie, fabule i bohaterach, to:
      http://dariusz-tychon.blogspot.com/p/kontakt.html

      Usuń
    9. Jestem osobą cholernie wścibską i ciekawską (o czym już raczej wiesz, Melodio) i pozwoliłam sobie przeczytać dialog pomiędzy Tobą, a Dariuszem Tychonem. Oczywiście nie będę się wtrącać w całość rozmowy, bo to nie wypada, lecz pozwolę sobie wtrącić, iż Jack, to nie Jacek. Nie wiem czemu, ale akurat to najbardziej przykuło moją uwagę i nie mogłam się nie powstrzymać, aby o tym nie napisać. To Jakub jest polskim odpowiednikiem imienia Jack. Tak tylko na przyszłość tłumaczę :)
      Em, to ja już nie przeszkadzam.
      Pozdrawiam!
      Mei.

      Usuń
    10. Ale ja niekoniecznie spolszczam imiona tak jak się powinno, tak jak jest poprawnie.
      Mogłaś się wtrącić do dyskusji, jeślibyś wniosła coś ciekawego, to chętnie bym się zapoznał i podyskutował.
      Dariusz Tychon (google+ na mnie wymogło dwie nazwy), może po prostu Tych, Tychon, Tysio, albo Darek, bo pełne moje imię niezwykle mnie drażni i kojarzy mi się ze starym człowiekiem, nie bym był młodym, ale człowiek ma tyle na ile się czuje xD
      Naprawdę Jack to nie Jacek, a Jakub? Zawsze myślałem, że James lub Jacob to Jakub, a Jack to Jacek, ale może za bardzo zaufałem raperowi o przydomku "Pyskaty", co miał w treści jednej z piosenek "przyjaźń z Jackiem i Jankiem nie była moją winą, cóż mam słabość do amerykańskich imion" - oczywiście tu chodziło o Jack'a Danielsa i Jony Walkera, ewentualnie Jim Beam, bo to chyba tyle znaczy co "Jaś Fasola", a więc jakby nie spojrzeć też Janek.

      Usuń
    11. Zdążyłam zauważyć w którejś z Twoich poprzednich wypowiedzi, jednak sumienie nie dawało mi spokoju i po prostu musiałam wtrącić te trzy grosze. Taka moja natura.
      Jack to Jakub. James i Jacob, to też Jakub. Gdzieś po drodze w historii te imiona otarły się o siebie i ludzie zaczęli je mylić. Teraz nawet Jack odmieniają jako własnie Jan, co również jest niepoprawne. Z racji, że czasem takie pierdółki mnie ciekawią, jestem również troszkę wyczulona i uszczypliwa na ich temat. Również zaleta lub wada mojej natury.
      Co do bourbonu, to beam znaczy belka lub promień światła, natomiast bean to fasola.
      Mam nadzieję, że wybaczysz mi moje upierdlistwo, że się tak wyrażę.
      Cóż, więcej zaśmiecać Melodii pod prologiem nie będę, bo wyjaśniłam, co chciałam, a dłużej zagłębiać się w to nie ma sensu.
      Pozdrawiam,
      Mei.

      Usuń
    12. Ale nie mam czego wybaczać, właściwie jestem wdzięczny, że mnie o tym poinformowałaś, może będę miał dzięki temu okazję błysnąć w towarzystwie ;)
      Obiecuje też o tym poczytać, bo ja lubię takie wszelkiego rodzaju ciekawostki. Imiona blogowych i nie tylko blogowych bohaterów często przekręcam i nadaję im różnego rodzaju przydomki - tak już mam. Jestem Polakiem nie ukrywam więc, że najlepiej się czuję w polskich realiach, co nie przeszkadza mi czytać o innych, zawsze miło poznawać inne kultury i epoki, historię innych krajów, historie imion także.
      Pozdrawiam i naprawdę nie mam czego wybaczać, nie mam za złe. bo niby co można mieć w twojej wypowiedzi za złe? Nie obraziłaś ani mnie ani nikogo, wyjaśniłaś pewną kwestie i tyle, jak dla mnie to normalne że zwraca się komuś uwagę gdy się pomyli, zwłaszcza jest takie coś pomocne, gdy zrobi to nieświadomie bo takie coś uczy. Wybacz błędy, pisałem z tel.

      Usuń
  2. Jejku chyba pierwszy raz (szczerze!) byłem tak bardzo podekscytowany na Titanica! Jeszcze jak mi wczoraj napisałaś, że wszystko Ci przypomina to stwierdziłem, że tym razem musze być tutaj do końca i Cię dopingować i przeżywać z Tobą! (płakać też, spoczki!)

    Mega zniecierpliwiony czekam na rozdział pierwszy! Proszę napisz do w miarę szybko, chcę już czytać! :)

    Życzę Ci weny! I żeby wyszło tak wspaniale (a nawet bardziej) niż wcześniej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, co za piękny prolog. Zostaję tutaj i nigdzie nie idę, będę czekać na pierwsze rozdziały. Jestem oczarowana.
    Uwielbiam ten film, obsadę, a czytać tę historię to musi być coś cudownego.
    Ja serdecznie zaproszę na siebie na prolog i 1 rozdział. http://uliczkami-barcelony.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! <3
      Dziękuję i z przyjemnością do Ciebie wpadnę. c;

      Usuń
  4. Wow, jaki cudowny prolog.. Tak trzyma w napięciu, niesamowite, super masz talent dziewczyno, zazdroszczę Ci i ta muzyka... Super jestem pod wrażeniem. Pamiętam jak pisałaś tą starą wersję tego opowiadanka, więc będzie można porównać jak Twój styl pisania i punkt widzenia się zmienił. Fajnie czekam na nexta. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Króciutki ten prolog, ale ma w sobie coś niezwykłego ;)
    Emocje górują nade wszystko, a ja je po prostu wielbię i doszukuję się wszędzie.
    Jak przez mgłę pamiętam pierwotną wersję tego opowiadania i już teraz widzę, że twój styl literacki rozwinął się niesamowicie, więc wprost nie mogę doczekać się, aby poznać na nowo tę historię w twoim wykonaniu.
    Czekam na pierwszy rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle miłych słów! <3
      Aż mi się chce pisać! :D Ah, jeszcze żebym miała na to tyle czasu, ile weny...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Przybyłam! I wybacz za spóźnienie, miałam mały poślizg po drodze do Ciebie :)
    Sam prolog nie wiele mi mówi i choć nie jestem fanką filmu Titanica, to postanowiłam zostać tutaj do końca, bo w końcu jestem Twoją fanką numer jeden, prawda? ;d
    Dodatkowo nie czytałam poprzedniej wersji opowiadania, więc to co nam przedstawisz jest dla mnie kompletną zagadką. No i wpływa na to też fakt, że nie do końca pamiętam sam film, który obejrzałam może dwa razy w życiu.
    Mimo to w zniecierpliwieniu czekam na pierwszy rozdział i co nam zaprezentujesz, moja kochana! <3

    Pozdrawiam i życzę weny!
    Xoxo, Mei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, żadne spóźnienie. :D
      Dziękuję! ♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Cześć! :*
    Bardzo się cieszę, że wreszcie pojawił się prolog! :) Szczerze, to myślałam, że zrobisz sobie dłuższą przerwę z tym opowiadaniem, ale cieszę się, że ostatecznie już ono ruszyło. :)
    Prolog bardzo mi się spodobał. Jest uczuciowy i emocjonalny. Przyjemnie mi się go czytało. :) Zauważam inny stosunek Rose do Jack'a niż w filmie i poprzedniej wersji tej historii, ale możliwie, że tylko tak mi się wydaje. :D
    Jestem bardzo ciekawa jak przedstawisz w tej wersji bohaterów i fabułę. Czy zauważę różnice, może będzie coś dodatkowego, coś odejmiesz. Dlatego nie mogę doczekać się pierwszego rozdziału!
    Życzę dużo weny! :)
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam przypomnieć, że od teraz Mosquito to Faruke. :D

      Usuń
    2. Ale co... Jak to...? Komarek już nie jest Komarkiem? :C Nieważne, dla mnie i tak zawsze nim będziesz. :D
      Też na początku myślałam, że zrobię sobie dłuższą przerwę, ale niestety, nie dałam rady. :D
      Dziękuję pięknie za komentarz! ♥
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Hejo kochana! :3
    Dziś krótko, bo uzbierało mi się trochę zaległości xD
    Prolog króciutki, ale to w końcu prolog! Mi bardzo się podoba i zachęca do dalszego czytania! Co z tego, że nie oglądałam filmu ( dziwne, nie? )? xD
    Czekam na rozdział 1! :D
    Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko! xoxo :***
    Maggie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      Wcale nie dziwne. :D Ja obejrzałam ten film po raz pierwszy w 2011 roku wcześniej nie mając o nim pojęcia. Ale jak już obejrzałam, tak mnie porwał bez pamięci. :D
      Pozdrawiam! ^^

      Usuń
  9. Uwielbiam Tytanica, więc z największą chęcią zabrałam się za czytanie :)
    Prolog króciutki, ale to nic złego. Czasami lepiej jak w kilku krótkich zdaniach, zawrzesz cały sens swojej historii ;)
    O, jakie śliczne. A ostatnie zdanie... chwyta za serce.
    Ne mogę się doczekać 1 rozdziału! Nie zawiedź mnie XD
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie:
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      W wolnej chwili na pewno wpadnę!
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  10. Cudowny prolog! Nie mogę się doczekać dalszej częsci. Szczerze to nie wpadłabym na to, żeby zrobić taki jakby FF Titanica :D Świetny pomysł, kocham ten film i ilekroć go oglądam, to zawsze płaczę ;____; Mam nadzieję, że i na twoim opowiadaniu uronię kroplę łez :D ;) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ♥
      Też mam nadzieję, że chociaż raz zapłaczesz, dla mnie to będzie ogromne wyróżnienie, kiedy uda mi się wzbudzić w czytelniku takie emocje. :D
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  11. Ojej, czekałam na prolog!

    Sama nigdy nie skończyłam oglądać Titanicka ani mnie do tego nie ciągnie (chyba że bym miała tylko oglądać dla młodego Leo, to wtedy tak!), ale może to dlatego, że jest on filmem, a nie książką.

    Wydaje mi się, że rozumiem główną bohaterkę. Nie raz tak jest, iż kogoś naprawdę kochamy, a jednak to zazwyczaj tylko jedna ze stron w związku gotowa jest na każde poświęcenie. Mam nadzieję też, że oni nie są za bardzo z dwóch różnych światów i ich miłość okaże się realna i nie skruszy się w spotkaniu z prawdziwym światem. Nie wiem jednak, co się wydarzy, bo prolog nam zaserwowałaś skromny :D

    Będę czekać na dalszy ciąg zdarzeń!
    Nagmerrie

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zawiodłaś mnie z prologiem, Melodio. Muszę ci bardzo szczerze napisać, że się popłakałam. Twój talent idący w parze z tak piękną muzyką to wyciskacz łez.
    Oczywiście będę czytała dalsze przygody Jacka i Rose, bo "TItanic" to mój ulubiony film i stawiam go ponad wszystkie!

    Pozdrawiam! :)
    Flovmyself

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak dla mnie za krótko. Ale to dlatego, że ja po prostu nie lubię krótkich tworów. Zarówno krótkich opowiadań, jak i prologów. Ale sam tekst mnie zaciekawił i mam nadzieję, że niedługo opublikujesz pierwszy rozdział. Ciekawa jestem jak to wszystko będzie wyglądać według ciebie, dlatego czekam na jedynkę. I tam, mam nadzieję, będę mogła napisać więcej ;)
    Pozdrawiam! ;*

    I zapraszam do siebie, bo pojawiło się już kilka rozdziałów.
    Ruda
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! :D
      Jeju, ile ja mam u Cienie do nadrobienia! :o

      Usuń
  14. Dziwi mnie to, że nie widziałam wcześniej tego bloga. o.O i bardzo żałuję!
    Kocham Titanica, przyznam szczerze sama miałam pomysł na napisanie takiego ff ale jakby.. od początku :) czyli przed rejsem statku.
    Za każdym razem płacze na tym filmie a jeszcze bardziej kiedy słyszę oatatni utwór orkiestry..
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
    http://druga-szansa-od-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny prolog :* Czytałam pierwszą wersję bloga i czekam na drugą! Kidy pojawią się pierwsze rozdziały? :)

    OdpowiedzUsuń